poniedziałek, 8 czerwca 2015

Hipnotyzer - Rozdział 8

Krótka notka od autora

8 rozdział... jeden z moich ulubionych i bardziej mrocznych.
Piszecie mi na gg, że fabuła Hipnotyzera bardzo się rozbudowała, jest
wiele wątków, które Was ciekawią i bardzo mnie to cieszy. :)

Spotkałam się nawet z opiniami, że na samym początku myśleliście, że
będzie to historia podobna do "Cienia", a tymczasem jest ona zupełnie inna.
Bardzo się cieszę. :)

Miłego czytania, czekam na Wasze opinie.
Spider
ROZDZIAŁ 8

Cassie bawiła się w salonie. Miała drewnianą skrzynię, a w niej mnóstwo zabawek, które w większości były autorstwa Edwarda, jednak ona nadal stawiała na zwykłą, szmacianą lalkę. Obecnie rysowała rodzinne nagrobki, leżąc na podłodze w otoczeniu kredek w wyblakłych kolorach.

– Cassie? – Dziewczynkę dobiegł głos starszej siostry, która właśnie weszła do pokoju. – Widziałaś może Mortha? Nie ma go u siebie.

– Tu jestem, cukiereczku. – Niewymiarowy mężczyzna wypełzł z ciemnego kąta. – Właśnie Cię szukałem. Chodźmy porozmawiać.

– Christian prosi, żebyś zwrócił mu książkę o słowiańskich demonach, którą pożyczyłeś tydzień temu. Jest mu teraz potrzebna. – Wyjaśniła kobieta, gdy dotarła z nim do jego pokoju.

– A ja proszę, żebyś przestała o nim myśleć i skupiła się na mnie. – Opatulił jej dłonie swoimi długimi palcami.

– Nie rozumiem. – Mruknęła obojętnie, choć domyślała się, co się święci.

– Bądź moja. Christian na Ciebie nie zasługuje. Wiem, że myślisz o nim, ale to Twój brat, z resztą jest za głupi, aby zrozumieć, jak jesteś doskonała.

– Ty jesteś moim kuzynem. – Zauważyła, choć jej mina zrzedła i to bardzo wyraźnie.

– To zawsze nieco dalsza rodzina, nieprawdaż cukiereczku? Nie upieraj się. Wiem, że
chcesz. – Nachylił się i wyszeptał jej do ucha.

– Jednak podziękuję. To miłe, ale nie. – Powiedziała prosto z mostu. – Daj sobie spokój, jesteśmy rodziną.

– Dziwne… gdy Christian to do Ciebie mówi, nie słuchasz go. Mam posłuchać rady kogoś, kto sam do niej nie stosuje? – Morth uniósł brwi w lekceważącym geście.

– To zupełnie inna sytuacja.

– Mylisz się cukiereczku, sytuacja jest ta sama. – Uśmiechnął się mężczyzna. – Ja nie odpuszczę, przecież mnie znasz. – Szarpnął ją przyciskając do siebie.

– Nie dorastasz Christianowi do pięt, w niczym. – Powiedziała gniewnie Linette odpychając
go. – Pogódź się z tym jesteś tylko nędzną kreaturą bez cienia samokrytyki.

– Chcesz mi powiedzieć, że Ty ją masz? To nie ja zakochałem się we własnym bracie i nie jestem zazdrosny o jego nową dziewczynę.

Linette nie wytrzymała. Ta nienawiść, która zbierała się w niej od kilku dni właśnie gwałtownie się z niej wylała i niestety – trafiło na Mortha. Kobieta działając w ułamkach sekund chwyciła ozdobny sztylet leżący na zakurzonym stoliku obok którego stali i zamachnęła się, a ostrze płynnie przecięło skórę mężczyzny w miejscu jego gardła.

Popłynęła czerwona krew, a z Mortha uleciało wszelkie życie. Jego nieproporcjonalne ciało opadło na ziemię, chude nogi zgięły się nienaturalnie, a za długie ręce wywinęły w chińskie „s”. Kobieta stała nad nim przez kilka minut obserwując, jak ciało stygnie. Wreszcie, bez większej skruchy odłożyła zakrwawione narzędzie zbrodni i podążyła do swego brata, starając się w między czasie poukładać natłok myśli, który zrodził się w jej głowie.

– Christian? – Wypowiedziała jego imię, gdy zeszła z kamiennych schodów.

– Masz moją książkę? – Odezwał się mężczyzna podchodząc do niej.

– Nie, ale mam… wieści. – Zająknęła się przez moment.

– Słucham.

– Obiecaj, że nie będziesz krzyczał i nic nikomu nie powiesz.

 – Zabiłaś Mortha. – Stwierdził mężczyzna o dziwo bardzo spokojnie i bez jakiejkolwiek
reakcji. – To nie są aż takie wstrząsające wiadomości.

– Czyli… nie jesteś zły? – Spytała jeszcze dla pewności kobieta.

– Czemu miałbym być zły? Sam bym go zabił za jakiś miesiąc, już zacząłem to planować. Ale skoro mnie wyręczyłaś, tym lepiej dla mnie. Nie musiałem brudzić sobie rąk, dziękuję.

Linette uśmiechnęła się. Popełniła pierwszą zbrodnię w swoim życiu i mogła to uznać za swoisty sukces. Christian był zadowolony, a ona pozbyła się jednego ogniwa, które stało między nimi. Właśnie zrozumiała, że to może być droga do serca brata. Teraz pozostał jeszcze tylko jeden cel.

***

Rosaline siedziała w salonie. Był już wieczór, po kolacji. Pioruny ustały, nie usłyszała ani jednego od trzech godzin, choć deszcz nieprzerwanie padał. Kobieta patrzyła przez okno na las, który widniał w oddali. Targał nim wiatr. Przykro było to stwierdzić, ale on nic jej nie mówił. Wciąż w jej głowie była ta sama pustka, pamięć chyba nie zamierzała wracać, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.

– Martwisz się czymś? – Usłyszała znajomy, spokojny głos, a ciepłe ręce spoczęły na jej barkach.

– Nie, skąd. – Obróciła się twarzą do mężczyzny, a na jej twarzy ponownie zagościł delikatny uśmiech. – Jak minął panu dzień? Nie mieliśmy dziś okazji się widzieć poza posiłkami.  

– Nie działo się nic ciekawego. – Skłamał. – Ale miałem sporo pracy.

– Kiedyś mi pan obiecał, że pokaże mi pan swoje hobby. – Przypomniała, a Christian chwycił ją delikatnie rękami za przedramiona stając nieco bliżej.

– Pamiętam o tym. Jak biodro?

– Dziękuję, praktycznie zapomniałam już, że coś było z nim nie tak. – Rosaline uśmiechnęła się przez moment szerzej.

– Cieszę się. – Przyznał, a kobietę ogarnęła nagle jakaś dziwna aura spokoju, która sprawiła, że mimowolnie znalazła się bliżej niego. – Napijemy się dziś wina? Może białe tym razem?

– Nie, dziękuję. Ostatnio chyba mnie pan upił. – Roześmiała się.

– Może odrobinę.

***

Rosaline wróciła do swojego pokoju około północy. Pan Chavez odprowadził ją do schodów, a gdy zniknęła mu w korytarzu na piętrze, oddalił się w stronę salonu. Ona natomiast podążyła do sypialni, ale gdy otworzyła drzwi od razu zauważyła pewien szczegół – świeca zawsze się paliła, teraz w pokoju było ciemno. Błyskawice, których blask dobiegał z okna raz po raz rozświetlały pomieszczenie, ale niewiele to dawało.

Mimo wszystko kobieta nie przejęła się tym tak bardzo, widziała kontury przedmiotów, poza tym zdążyła się już przyzwyczaić do układu mebli. Podeszła do łóżka, do szafki nocnej stojącej obok niego. Liczyła, że może znajdzie tam zapałki. Obmacała ostrożnie drewnianą powierzchnię uważając, aby nie przewrócić świecy, lecz jej dłonie nic nie napotkały. Natrafiła w końcu na rączkę od szuflady i otworzyła ją delikatnie, ale ona również była pusta, tak jak kolejna.


Kobieta wyprostowała się i zamierzała powoli obrócić w kierunku drzwi. W tym momencie błysnął piorun, a Rosaline akurat skierowała swoje oczy na łóżko. Jej kołdra była odkryta, a na samym środku miejsca, gdzie zwykle spała leżał… nóż. Nóż, w którym białe światło złowrogo się odbiło. Nóż, skierowany ostrzem do góry.

SPIDER

4 komentarze:

  1. Mimo wolnie trochę żal mi się zrobiło Mortha. >.< Zginął, nie do końca wiedząc za co.
    Rosaline to miała szczęście... Tak trochę. xD W sensie, że zdążyła zobaczyć nóż.
    Weny, czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIĘ <3
    Serio mówią, że miłość to tak jakby uzależnienie, a ja właśnie jestem uzależniona od
    -Twojego stylu pisania
    -Twoich opowiadań
    -Twoich historii
    -Twoich opisów miejsc
    -Twoich opisów postać
    -Twoich opisów akcji
    KOCHAM CIE PO PROSTU CAŁĄ. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW... dzięki. :) To miłe i niezwykle budujące. ;)

      Usuń
  3. No nie nie mogę!
    Super rozdział nie mogę się doczekać następnego! Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że akcja sie tak rozwinie.

    OdpowiedzUsuń