czwartek, 18 czerwca 2015

Hipnotyzer - Rozdział 9 (zamknięcie bloga odwołane)

Krótka notka od autora

Ok... namówiliście mnie. :)

Sądziłam, że "Hipnotyzer" ucierpiał ostatnio trochę pod kątem technicznym i pod kątem fabuły, ale odkąd opublikowałam post o decyzji zamknięcia (która wtedy wydawała mi się pewna)
otrzymałam niezmiernie dużo sprzeciwów różną drogą (komentarze, maile, gg), więc
postanowiłam, że nie będę wredna i jednak doprowadzę historię do końca.

Dziękuję Wam za wsparcie, podbudowaliście mi trochę samoocenę. Macie tu
nowy rozdział. :)

ROZDZIAŁ 9

Christian tulił do swojej klatki piersiowej przerażoną i zapłakaną Rosaline, która gniotła mu koszulę swoimi niewielkimi dłońmi. Służący, których pan domu tam sprowadził przeszukiwali pokój, aby upewnić się, że nie ma tam innych, niebezpiecznych przedmiotów, w pierwszej kolejności usunęli naturalnie nóż, który znalazł się tam z niewiadomych powodów.

– Chyba wszystko jest w porządku. – Orzekła Linette, która również pomagała w przeszukiwaniu.
Dla Rosaline nic nie było w porządku. Nadal drżała z nerwów, a najbardziej odczuwał to pan Chavez, który trzymał ją blisko siebie.

– Niech sprawdzą wszystko jeszcze raz. – Powiedział spoglądając przelotnie na siostrę i uniósł młodej kobiecie, którą przytulał podbródek doprowadzając do tego, że spojrzała na niego. – Chodź, pójdziesz ze mną. Uspokoimy Cię.

Wyprowadził ją bez trudu. Nie dał jej jednak zejść na dół. Otworzył drzwi, które dotąd były dla niej tajemnicą i ukazał jej schody, które pamiętała ze swojego snu.

– Em… – Zająknęła się. Może to nie był sen, a wspomnienie?

– Czy coś nie tak?

– Nie, nie. – Powiedziała i poczuła, jak ujął jej dłoń.

– Obiecywałem Ci niedawno, że pokażę Ci moje hobby. – Mówił prowadząc ją powoli na dół.

***

Christian zamknął drzwi. Oboje znajdowali się w jednej z sal, która znajdowała się w skrywanej części domu. Była niewielka i choć kamienna, liczne świece, które ją otaczały nie pozwalały odczuwać chłodu, jaki w takich miejscach powinien panować. Równocześnie były one jedynym źródłem światła.

– Nie jest pan okultystą, prawda? – Spytała Rosaline, gdy widziała przed sobą kamienny stół.

– Oczywiście, że nie. – Zapewnił ją wyciągając z szafy jaka stała w zaciemnionym rogu bordowy koc.

Nie miała powodów, aby mu nie wierzyć. Był chyba jedyną osobą w tym tajemniczym domu, przy którym czuła się bezpiecznie mimo, że miała wiele pytań, na które wciąż nie znała odpowiedzi. Niemniej jednak czuła niepokój w sercu. To miejsce miało bardzo specyficzną atmosferę, było tam cicho, koszmarnie cicho. Gdyby się skupić na pewno można usłyszeć pracę swoich wewnętrznych narządów. Mrok, rozświetlany przez niewielkie płomienie ognia też miał swój wkład w wyjątkowy klimat tego miejsca.

– Połóż się.

Kobieta spojrzała na Christiana, gdy wypowiedział te słowa. Można to było interpretować jako swego rodzaju rozkaz, niemniej jednak ton jego głosu zupełnie na to nie wskazywał.
Rosaline dotknęła ręką koca, który spoczywał na stole. Ostrożnie na nim usiadła i położyła się delikatnie, jakby mając obawę, że ta jedna, kamienna noga, która go podtrzymywała mimo swej grubości zaraz pęknie.

Odetchnęła głęboko i ogarnął ją dziwny spokój, który niewytłumaczalnie wygonił z jej głowy trochę obaw. Nigdy nie doświadczyła czegoś takiego. Nie pamiętała już co takiego wprawiało ją w nerwowy stan. Spojrzała na mężczyznę, który stał niedaleko. W rogu pomieszczenia zapalił jakieś kadzidełko stojące na niewielkiej szafeczce. W mgnieniu oka po pokoju rozszedł się przyjemny dla nozdrzy zapach. Rosaline nie umiała go opisać, nie znała go, nigdy nie czuła. Ale była pewna, że się jej podobał. Jej mięśnie same się rozluźniły, a powieki przymknęły.

– Podoba Ci się? – Gdy Christian się do niej odezwał, ponownie otworzyła oczy i spojrzała, że stanął nad nią.

– Tak. – Na jej twarzy wymalował się delikatny uśmiech, a mężczyzna położył jej ręce na szyi.
Nie uciskał, nie próbował jej dusić. Dotykał ją tylko lekko, a ona czuła przyjemne mrowienie. Kark jej nie drętwiał, wręcz przeciwnie czuła się jeszcze bardziej zrelaksowana.

– Jak pan to robi? – Spytała, gdy zamknęła oczy. Tak bardzo się rozluźniła, że nie była w stanie trzymać ich już dłużej otwartych.

– Lata praktyki. – Odezwał się półgłosem, jak gdyby nie chciał przerywać jej tego stanu.
Po chwili zdjął ręce z jej ciała i nie dotykał jej już w żaden sposób. Patrzył tylko na nią, a gdy ona również spojrzała na niego ponownie się odezwał.

– Poleż sobie w spokoju. – Chciał odejść, ale słowa kobiety go zatrzymały.

– Czy może pan zrobić to jeszcze raz?

Christian zamarł w bezruchu i patrzył na nią, jak gdyby prowadząc jakąś wewnętrzną konwersację – sam ze sobą. Kobieta oczekiwała w milczeniu na jego ruch, nic innego jej nie pozostawało.

– Mógłbym. Mógłbym pokazać Ci stan rozluźnienia, jakiego nie znasz. Ale, żebym mógł to zrobić… musiałbym Cię związać. A na to potrzebuję Twojej świadomej zgody. Nie wiem czy jesteś na to gotowa.

– Mogę być gotowa. – Odpowiedziała po dość krótkiej chwili milczenia.

Mężczyzna podszedł do szafy i wyjął z niej dwa kawałki sznura. Rosaline dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że koc ma maleńkie dziurki, które pokrywają się z niewielkimi szczelinami w stole. Wcześniej tego nie widziała. Christian umiejętnie przytwierdził jej nadgarstki do blatu i spojrzał na nią.

– Nie będę wiązał Ci nóg, będziesz się lepiej czuła. – Oznajmił, a ona pokiwała głową.

Zanim się spostrzegła, Christian przygasił trochę świec. W pomieszczeniu zapanowała większa ciemność, ale kobieta wciąż widziała jego zarys. Jego oczy patrzyły na nią, a on sam położył jej delikatnie ręce na powiekach.

– Zamknij oczy. – Poprosił. – Za moment nie będziesz w stanie ich otworzyć.

Spełniła jego prośbę, a za moment poczuła, jak jego ręce ponownie spoczęły na jej szyi. Znów poczuła to przyjemne mrowienie i instynktownie odetchnęła głęboko. Christian odczekał chwilę i powoli przesunął dłonie na ramiona. Już ich nie zatrzymywał, ciągnął nimi bardzo powoli po jej ciele, a ona czuła z każdą chwilą coraz większą przyjemność i coraz większe rozluźnienie.
Mężczyzna miał rację – nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Czuła już jego ręce na swoich związanych nadgarstkach, to tam po raz pierwszy się zatrzymał. Kobieta poruszyła dłońmi. Chciała podnieść ręce, nie wiedziała dlaczego. Jej palce chwyciły łapczywie koc, ale nic to nie dało. Christian natomiast znów wędrował dłońmi w górę. Im dalej był, tym ona zaczęła ciężej oddychać. Jej klatka piersiowa unosiła się wysoko, ale równomiernie. Gdy mężczyzna znów dotarł na szyję, kobieta nieświadomie rozchyliła usta i zachłannie wciągnęła powietrze.

Na twarzy Christiana wraz z tym momentem wymalował się delikatny uśmiech. Widział, że Rosaline czuje to, o co mu chodziło. Błądził palcami po jej szyi, a ona zaczęła drżeć choć nie miała o tym pojęcia. Gdy mężczyzna zszedł na jej dekolt wydmuchała głośno powietrze i wygięła się ku górze, jak gdyby chciała być bliżej tych rąk. Zrobiła to kompletnie nieświadomie, doświadczała stanu tak głębokiego odprężenia, że niemal niekontrolowana własnego ciała. Nie była w stanie myśleć o niczym, tylko o tym dotyku, który dawał jej rozkosz doprowadzającą ją do skrajnego rozluźnienia.
Mężczyzna nagle oderwał dłonie i wszystko jak gdyby zniknęło. Rosaline opadła jak gdyby bezwładnie z powrotem na stół i rozluźniła chwyt swoich dłoni za koc. Oddychała ciężko i szybko, ale stopniowo wracało to do normy. Wciąż jednak nie mogła otworzyć oczu, a kontrolę nad sobą odzyskiwała powoli.

Christian cierpliwie czekał. Dobrze wiedział, ile czasu potrzeba jej na powrót do normalnego stanu. Gdy wreszcie otworzyła oczy i spojrzała na niego wyswobodził jej ręce. Rosaline podniosła się powoli i usiadła na brzegu stołu, przed nim. Dotknęła jego klatki piersiowej, delikatnie, a on trwał w bezruchu, jak gdyby czekając na to, co zrobi. W końcu położyła głowę na jego koszuli, jak gdyby chcąc znów czuć jego dotyk. Nie pamiętała już niczego, co działo się przed wejściem do tej sali. W głowie miała taką przyjemną pustkę, a jedyne o czym myślała to właśnie o nim i o tym jaki spokój jej dał. 

SPIDER

środa, 17 czerwca 2015

Zamykam bloga


Witam Was bardzo serdecznie :)

Przykro mi przynosić Wam taką wieść, ale niestety muszę zamknąć "Hipnotyzera" .
(wiąże się to z jego usunięciem) 

Nic Wam nie mówiłam, moją głowę od pewnego czasu zajmuje inny, bardziej twórczy (w moim mniemaniu) pomysł na opowiadanie i to na nim się skupiam, a Hipnotyzer tylko na tym cierpi. I ja też cierpię, bo mam tego świadomość. 

Uznałam więc, że będzie lepiej jeśli zamknę bloga... już wkrótce powinnam dać znać
(zapewne na "Cieniu")
co tam z tym opowiadaniem, które siedzi mi teraz w głowie i pochłania maksimum mojej twórczości.
Skasuję bloga jutro wieczorem.

Spider

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Hipnotyzer - Rozdział 8

Krótka notka od autora

8 rozdział... jeden z moich ulubionych i bardziej mrocznych.
Piszecie mi na gg, że fabuła Hipnotyzera bardzo się rozbudowała, jest
wiele wątków, które Was ciekawią i bardzo mnie to cieszy. :)

Spotkałam się nawet z opiniami, że na samym początku myśleliście, że
będzie to historia podobna do "Cienia", a tymczasem jest ona zupełnie inna.
Bardzo się cieszę. :)

Miłego czytania, czekam na Wasze opinie.
Spider
ROZDZIAŁ 8

Cassie bawiła się w salonie. Miała drewnianą skrzynię, a w niej mnóstwo zabawek, które w większości były autorstwa Edwarda, jednak ona nadal stawiała na zwykłą, szmacianą lalkę. Obecnie rysowała rodzinne nagrobki, leżąc na podłodze w otoczeniu kredek w wyblakłych kolorach.

– Cassie? – Dziewczynkę dobiegł głos starszej siostry, która właśnie weszła do pokoju. – Widziałaś może Mortha? Nie ma go u siebie.

– Tu jestem, cukiereczku. – Niewymiarowy mężczyzna wypełzł z ciemnego kąta. – Właśnie Cię szukałem. Chodźmy porozmawiać.

– Christian prosi, żebyś zwrócił mu książkę o słowiańskich demonach, którą pożyczyłeś tydzień temu. Jest mu teraz potrzebna. – Wyjaśniła kobieta, gdy dotarła z nim do jego pokoju.

– A ja proszę, żebyś przestała o nim myśleć i skupiła się na mnie. – Opatulił jej dłonie swoimi długimi palcami.

– Nie rozumiem. – Mruknęła obojętnie, choć domyślała się, co się święci.

– Bądź moja. Christian na Ciebie nie zasługuje. Wiem, że myślisz o nim, ale to Twój brat, z resztą jest za głupi, aby zrozumieć, jak jesteś doskonała.

– Ty jesteś moim kuzynem. – Zauważyła, choć jej mina zrzedła i to bardzo wyraźnie.

– To zawsze nieco dalsza rodzina, nieprawdaż cukiereczku? Nie upieraj się. Wiem, że
chcesz. – Nachylił się i wyszeptał jej do ucha.

– Jednak podziękuję. To miłe, ale nie. – Powiedziała prosto z mostu. – Daj sobie spokój, jesteśmy rodziną.

– Dziwne… gdy Christian to do Ciebie mówi, nie słuchasz go. Mam posłuchać rady kogoś, kto sam do niej nie stosuje? – Morth uniósł brwi w lekceważącym geście.

– To zupełnie inna sytuacja.

– Mylisz się cukiereczku, sytuacja jest ta sama. – Uśmiechnął się mężczyzna. – Ja nie odpuszczę, przecież mnie znasz. – Szarpnął ją przyciskając do siebie.

– Nie dorastasz Christianowi do pięt, w niczym. – Powiedziała gniewnie Linette odpychając
go. – Pogódź się z tym jesteś tylko nędzną kreaturą bez cienia samokrytyki.

– Chcesz mi powiedzieć, że Ty ją masz? To nie ja zakochałem się we własnym bracie i nie jestem zazdrosny o jego nową dziewczynę.

Linette nie wytrzymała. Ta nienawiść, która zbierała się w niej od kilku dni właśnie gwałtownie się z niej wylała i niestety – trafiło na Mortha. Kobieta działając w ułamkach sekund chwyciła ozdobny sztylet leżący na zakurzonym stoliku obok którego stali i zamachnęła się, a ostrze płynnie przecięło skórę mężczyzny w miejscu jego gardła.

Popłynęła czerwona krew, a z Mortha uleciało wszelkie życie. Jego nieproporcjonalne ciało opadło na ziemię, chude nogi zgięły się nienaturalnie, a za długie ręce wywinęły w chińskie „s”. Kobieta stała nad nim przez kilka minut obserwując, jak ciało stygnie. Wreszcie, bez większej skruchy odłożyła zakrwawione narzędzie zbrodni i podążyła do swego brata, starając się w między czasie poukładać natłok myśli, który zrodził się w jej głowie.

– Christian? – Wypowiedziała jego imię, gdy zeszła z kamiennych schodów.

– Masz moją książkę? – Odezwał się mężczyzna podchodząc do niej.

– Nie, ale mam… wieści. – Zająknęła się przez moment.

– Słucham.

– Obiecaj, że nie będziesz krzyczał i nic nikomu nie powiesz.

 – Zabiłaś Mortha. – Stwierdził mężczyzna o dziwo bardzo spokojnie i bez jakiejkolwiek
reakcji. – To nie są aż takie wstrząsające wiadomości.

– Czyli… nie jesteś zły? – Spytała jeszcze dla pewności kobieta.

– Czemu miałbym być zły? Sam bym go zabił za jakiś miesiąc, już zacząłem to planować. Ale skoro mnie wyręczyłaś, tym lepiej dla mnie. Nie musiałem brudzić sobie rąk, dziękuję.

Linette uśmiechnęła się. Popełniła pierwszą zbrodnię w swoim życiu i mogła to uznać za swoisty sukces. Christian był zadowolony, a ona pozbyła się jednego ogniwa, które stało między nimi. Właśnie zrozumiała, że to może być droga do serca brata. Teraz pozostał jeszcze tylko jeden cel.

***

Rosaline siedziała w salonie. Był już wieczór, po kolacji. Pioruny ustały, nie usłyszała ani jednego od trzech godzin, choć deszcz nieprzerwanie padał. Kobieta patrzyła przez okno na las, który widniał w oddali. Targał nim wiatr. Przykro było to stwierdzić, ale on nic jej nie mówił. Wciąż w jej głowie była ta sama pustka, pamięć chyba nie zamierzała wracać, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.

– Martwisz się czymś? – Usłyszała znajomy, spokojny głos, a ciepłe ręce spoczęły na jej barkach.

– Nie, skąd. – Obróciła się twarzą do mężczyzny, a na jej twarzy ponownie zagościł delikatny uśmiech. – Jak minął panu dzień? Nie mieliśmy dziś okazji się widzieć poza posiłkami.  

– Nie działo się nic ciekawego. – Skłamał. – Ale miałem sporo pracy.

– Kiedyś mi pan obiecał, że pokaże mi pan swoje hobby. – Przypomniała, a Christian chwycił ją delikatnie rękami za przedramiona stając nieco bliżej.

– Pamiętam o tym. Jak biodro?

– Dziękuję, praktycznie zapomniałam już, że coś było z nim nie tak. – Rosaline uśmiechnęła się przez moment szerzej.

– Cieszę się. – Przyznał, a kobietę ogarnęła nagle jakaś dziwna aura spokoju, która sprawiła, że mimowolnie znalazła się bliżej niego. – Napijemy się dziś wina? Może białe tym razem?

– Nie, dziękuję. Ostatnio chyba mnie pan upił. – Roześmiała się.

– Może odrobinę.

***

Rosaline wróciła do swojego pokoju około północy. Pan Chavez odprowadził ją do schodów, a gdy zniknęła mu w korytarzu na piętrze, oddalił się w stronę salonu. Ona natomiast podążyła do sypialni, ale gdy otworzyła drzwi od razu zauważyła pewien szczegół – świeca zawsze się paliła, teraz w pokoju było ciemno. Błyskawice, których blask dobiegał z okna raz po raz rozświetlały pomieszczenie, ale niewiele to dawało.

Mimo wszystko kobieta nie przejęła się tym tak bardzo, widziała kontury przedmiotów, poza tym zdążyła się już przyzwyczaić do układu mebli. Podeszła do łóżka, do szafki nocnej stojącej obok niego. Liczyła, że może znajdzie tam zapałki. Obmacała ostrożnie drewnianą powierzchnię uważając, aby nie przewrócić świecy, lecz jej dłonie nic nie napotkały. Natrafiła w końcu na rączkę od szuflady i otworzyła ją delikatnie, ale ona również była pusta, tak jak kolejna.


Kobieta wyprostowała się i zamierzała powoli obrócić w kierunku drzwi. W tym momencie błysnął piorun, a Rosaline akurat skierowała swoje oczy na łóżko. Jej kołdra była odkryta, a na samym środku miejsca, gdzie zwykle spała leżał… nóż. Nóż, w którym białe światło złowrogo się odbiło. Nóż, skierowany ostrzem do góry.

SPIDER