ROZDZIAŁ
4
Rosaline
poczłapała na śniadanie. Ze schodów schodziła wolniej niż zwykle, oczywiście
nie umknęło to uwadze pana domu i Linette, którzy z salonu kierowali się w
stronę jadalni.
– Dzień
dobry. – Powiedziała siostra Christiana spoglądając na nią lekko podejrzliwym
spojrzeniem.
– Jak
noc? – Wzrok jej brata niewiele różnił się od tego, który zwykle mu towarzyszył.
–
Dobrze, choć… musiałam spaść z łóżka. – Rosaline wiedziała, że od zwykłego
upadku niemożliwy byłby tak duży siniak, ale chciała sobie tak to tłumaczyć. –
Boli mnie teraz biodro, a to trochę utrudnia chodzenie.
–
Pomogę, jeśli pozwolisz. – Christian obszedł ją i stając po jej lewej objął ją
i wsunął rękę pod jej prawe ramię.
–
Dziękuję. – Uśmiechnęła się delikatnie.
Linette
stała obojętnie – może dlatego, że nic nie mogła zrobić, a może po prostu nie
chciała? Rosaline spojrzała na nią tylko przelotnie. W oczach tej kobiety na
moment – gdy Christian ją objął – pojawił się dziwny, niezidentyfikowany błysk,
który ciężko było interpretować.
– Musisz
bardziej na siebie uważać. – Mówił Christian, gdy pomagał jej usiąść przy
stole. – W tym domu nie trudno o tragedię.
– Postaram
się. – Rosaline uśmiechnęła się, a chwilę później zorientowała, że słowa
mężczyzny mogą być i zapewne są dwuznaczne.
–
Linette, przejdź się do matki Mortha i spytaj o jakieś zioła.
Siostra
pana Chaveza spojrzała na niego lekko nieprzyjemnym wzrokiem. Rosaline
wywnioskowała z tego, że chyba nie spodobał jej się ten pomysł.
– Nie
trzeba, poradzę sobie. – Powiedziała od razu i kobieta zmieniła trochę wyraz
twarzy.
–
Chociaż odniosę Cię po śniadaniu do pokoju. Powinnaś ograniczać chodzenie,
dopóki nie przestaniesz odczuwać ból.
–
Christian, pamiętasz, że prosiłeś mnie o pomoc po śniadaniu? Zdawało mi się, że
ta sprawa nie może czekać. – Napomknęła Linette bardzo starannie ukrywając o
jaką „sprawę” chodzi.
– Pięć
minut Cię nie zbawi, moja droga siostro.
– Jej
nie zbawi nawet godzina albo dwie! – Do jadalni wszedł roześmiany mężczyzna o
brązowych włosach wyglądających, jak gdyby strzelił w nie piorun burzy
trwającej nadal na zewnątrz.
–
Albert, poznaj… – Zaczęła Linette, lecz mężczyzna sam jej przerwał podchodząc
energicznym krokiem do młodej kobiety, którą widział pierwszy raz w życiu.
–
Rosaline! Jak miło Cię w końcu poznać, Christian tyle o Tobie opowiadał. –
Ucałował ją w rękę.
–
Naprawdę? – Kobieta obejrzała się ze szczerym uśmiechem na pana domu, który nie
zareagował w żaden sposób, a przynajmniej nie pokazał żadnych emocji.
– Mówił,
że jesteś piękna, ale słowa nie oddają urody. – Albert poprawił ołówek za
uchem, a Cassie wywróciła oczami słysząc takie słowa.
–
Albert, siadaj. – Christian zgasił go chłodnym spojrzeniem i mężczyzna żegnając
Rosaline uśmiechem zajął swoje miejsce.
Na
posiłek dotarł jeszcze Edward – uczeń Alberta. Przez całe śniadanie opowiadali
o swoim nowym eksperymencie. Na początku widać było, że każdy skupiał się na
historii, ale po pierwszych dziesięciu minutach opowieści naukowca o jakichś
dziwnych i zrozumiałych tylko dla jego ucznia obliczeniach, nikt już nie
słuchał. Cassie wbiła swoje naszpikowane igłami spojrzenie w Edwarda, który
zaaferowany był na tyle nowym przedsięwzięciem, że nie zwracał na to uwagi.
Linette zajęła się jedzeniem – wlepiła wzrok w talerz, skupiając się na tym, co
konsumowała. Rosaline natomiast raz po raz spoglądała na Christiana. Sama nie
wiedziała dlaczego, ale starała się to robić dość dyskretnie. Pan domu widział
to i nawet ze dwa razy odwzajemnił, choć nie uśmiechał się do kobiety, tak jak
ona do niego.
–
Pozwolisz? – Pan Chavez stanął obok
krzesła Rosaline i wyciągnął do niej otwartą dłoń.
Kobieta
z uśmiechem podała mu rękę, choć nie wiedziała o co mu chodzi. Mężczyzna ku jej
zdziwieniu wziął ją na ręce, jak zapowiedział – Rosaline dopiero teraz
przekonała się, że nie żartował. Kiedy niosąc ją opuszczał jadalnię, Linette
ciągnęła za nim wzrokiem.
–
Zazdrosna jesteś? – Usłyszała głos młodszej siostry, która obserwowała jej
reakcję.
– Co to
za pytanie, Cassie? – Kobieta odwróciła wzrok od brata i spojrzała na
dziewczynkę.
– Tak po
prostu. – Powiedziało dziecko z obojętnym wyrazem twarzy.
Linette
zamilkła. Zmierzyła siostrę podejrzliwym spojrzeniem i na moment obróciła
jeszcze wzrok w stronę drzwi od jadalni wychodzących na hol ze schodami.
Christian i Rosaline zniknęli jej w korytarzu na piętrze.
Mężczyzna
odniósł Rosaline do łóżka, wypełniając swoje słowa. Położył ją delikatnie i
ostrożnie, jak gdyby w obawie o przysporzenie jej większego bólu na równo
rozłożonej po powierzchni łóżka kołdrze i spojrzał na nią niewiele różniącym
się od każdego, innego wzrokiem. Za moment bez słowa podszedł do szafy i wyjął
z niej koc, leżący na dolnej półce, którym nakrył kobietę bez większej
krępacji.
–
Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego życzliwie.
– Gdyby cokolwiek
się działo, wystarczy wołać. – Mówiąc to założył ręce za plecy.
–
Naprawdę pan uważa, że jestem… piękna? – Spytała nieśmiało po dłuższej chwili
milczenia Rosaline.
–
Oczywiście. – Potwierdził podchodząc bliżej i dotykając ją delikatnie palcami
po kościach policzkowych. – Jesteś jak biały, delikatny kwiat, który chronię
przed burzą.
Na
twarzy Rosaline wymalował się dość spory uśmiech i delikatne rumieńce, jakby
malarz pociągną różową farbą po jej policzkach. Pan Chavez oderwał leniwie dłoń
od jej twarzy i wyprostował się, skręcając ciało delikatnie w stronę wyjścia.
– Uważaj
na ten siniak. Przyjdę pomóc Ci zejść na obiad. – Zadeklarował i opuścił pokój
w milczeniu, wychodząc majestatycznym, jak zawsze krokiem.
Rosaline
odprowadziła go wzrokiem. Długo po jego wyjściu wpatrywała się jeszcze w
zamknięte drzwi od pokoju zadając sobie pytanie, które w jej głowie pojawiło
się stosunkowo późno od wyjścia arystokraty – skąd wiedział o siniaku, skoro
ona ani razu o tym nie wspomniała?
– To w
sumie logiczne, że od upadku ma się siniaka. – Pomyślała. Wydawało jej się to
dobrym wyjaśnieniem, a nawet jeśli miała jakieś wątpliwości to chciała w ten
sposób tłumaczyć sobie to wszystko.
SPIDER
Robi się bardzo ciekawie, zresztą już od samego początku :) Nie mogę się już doczekać kolejnego, wstaw jak najszybciej :*
OdpowiedzUsuń