ROZDZIAŁ
3
Rosaline
nie poznała nikogo więcej. Obiad zjadła w towarzystwie całego rodzeństwa
rodziny Chavezów. Ciężko było jej, co prawda znieść niemiłe spojrzenie Cassie,
ale gdy Christian ją za to skarcił, było łatwiej jeść i atmosfera nieco się
rozluźniła.
Po
posiłku posprzątała oczywiście służba. Linette zabrała gdzieś młodszą
siostrzyczkę, lecz zniknęły tak szybko, że Rosaline nawet nie zdołała pomyśleć
– dokąd mogłyby iść i po
co? Pozostała ponownie w towarzystwie dostojnego pana domu, który z jadalni
poprowadził ją do salonu, trzymając delikatnie jej rękę. Kobieta odbierała to,
jako opiekuńczy gest, nie mogła w końcu ukrywać przed sobą faktu, że niewielu
ludzi na świecie pozwoliłoby mieszkać w swoim domu nieznajomej osobie z
amnezją.
– Może
herbaty albo kieliszek dobrego wina?
– Jest
pan nazbyt uprzejmy. – Uśmiechnęła się Rosaline. Nie ukrywała, że nie chciała
korzystać zbytnio z gościnności. Nie miała w końcu, jak się zrewanżować.
–
Nalegam. – Christian się nie uśmiechał, ale był rzeczywiście bardzo miły.
Chociaż jego dość chłodny ton głosu był raczej mylący.
– Mogę
prosić herbatę. – Gdy tylko wypowiedziała te słowa, mężczyzna kiwnął na
służącego w drzwiach, który dość ospałym krokiem zniknął z ich progu.
Zapadła
cisza, ale tylko na moment. Za niedługą chwilę do salonu wpadł chłopak –
wyglądał na piętnaście… może szesnaście lat. Nosił białą koszulę wyciągniętą na
brązowe spodnie. Na głowie miał brązową, potarganą czuprynę, ale jego zielone
oczy – choć odrobinę roztrzepane – wyglądały na ciepłe i sympatyczne.
– Wuju,
wuju! – Mówił dość donośnie, podbiegając do Christiana. – Pan Albert… robiliśmy
doświadczenie i dolałem za dużo takiego zielonego roztworu i wybuchło Nam i
pies pańskiego kuzyna trochę zwariował i musimy go gdzieś zamknąć!
– Co? –
Młodzieniec mówił dość szybko i chaotycznie, ale Rosaline zrozumiała wszystko i
dlatego to pytanie przeszło przez jej usta.
–
Wsadźcie go do jakiejś klatki, jest mały to się zmieści. Niech Albert wypuści
jakiegoś, swojego ptaka. I uważajcie, żeby nic nie zniszczył. Nie mam ochoty
jechać po nowe dywany do miasta. Znowu. – Podkreślił ostatnie słowo z niemiłym
spojrzeniem.
– Tak,
wuju. – Powiedział pośpiesznie chłopak i oddalił się biegiem.
– Co? –
Powtórzyła pytanie Rosaline, gdy młodzieniec opuścił salon.
– To był
Edward. Dobry chłopak, ale zbytnio dramatyzuje w większości sytuacji. Nie
chodzi do szkoły, uczy go syn brata mojego ojca, Albert Chavez. Ma
nieprzeciętny umysł, siedzi zazwyczaj w swojej pracowni, nie wnikam w jego
eksperymenty i obliczenia. Ten wybuch, który słyszeliśmy przed obiadem to była
zapewne ta mieszanka, która się przelała.
–
Ciekawe… hobby. – Rosaline nawet nie zauważyła, że zapomniała o kwestii
zdziczałego psa.
– W
rzeczy samej.
–
Herbata. – Wymamrotał służący stając obok kobiety i dość powolnym, jak na
człowieka ruchem podając jej na srebrnej tacy kubek z parującym napojem,
pachnącym leśnymi owocami.
–
Dziękuję. – Uśmiechnęła się delikatnie, a gdy przyjemnie ciepły kubek znalazł
się w jej rękach, lokaj wywlekł się z sali, a tempo wcale nie było bardziej
ekstremalne.
Rosaline
pociągnęła łyk herbaty. Poczuła smak, którego dotąd nie znała. Były to owoce
leśne, ale smakowały inaczej. Kobieta miała amnezję, ale pamiętała, jak
smakowała taka, kupiona herbata i to z pewnością nie było to.
–
Ciekawy smak. – Spojrzała na pana domu, który od początku rozmowy stał z
założonymi za plecami rękami i patrzył na nią, siedzącą na czerwonej kanapie.
– To nie
są kupne herbaty. – Uprzedził jej pytanie, jakby czytał w jej myślach. – Matka
mojego kuzyna, którego jeszcze nie poznałaś robi je sama.
– Bardzo
dobra, proszę jej to przekazać.
–
Zapewne sama się na nią natkniesz w przeciągu następnych dni, tak jak na innych
mieszkańców tego domu. Jest większy niż Ci się wydaje.
***
Nadszedł
wieczór. Niebo pociemniało jeszcze bardziej niż za dnia. Nie było gwiazd, ani
księżyca – wszystko w dalszym ciągu spowite było grubą warstwą burzowych chmur,
które nie zamierzały ustąpić. Rosaline z kolacji wyszła w towarzystwie Linette.
Domowniczka odprowadziła ją pod same drzwi jej sypialni.
– Dobranoc.
– Rzekła tylko i zawróciła.
Rosaline
już zamykała drzwi, jednak przez chwilę widziała, jak Linette otworzyła drzwi
przy schodach. Były tam inne, kamienne schody, ciągnące się najpewniej w dół.
Panowała tam ciemność, więc nie można było tego stwierdzić.
Kobieta
zamknęła drzwi od swojej sypialni. Nie widziała już, czy Linette weszła głębiej
czy nie – nie chciała patrzeć zbyt długo, jeszcze kobieta zorientowałaby się,
że widziała, co skrywają drzwi, a przecież jedna z zasad brzmiała, że nie wolno
jej ich otwierać, a co za tym szło? Zapewne powinna nie mieć pojęcia o tych
schodach, które się za nimi znajdują.
Rosaline
odrzuciła pomysł zastanawiania się nad tym. Zamierzała udać, że nic nie widziała.
Nie chciała się narażać na niełaskę u żadnego z domowników, a już na pewno nie
u Christiana czy Linette, która zapewne była mu bardzo bliska, jako siostra.
Umyła
się w łazience w swoim pokoju i przebrała w piżamę. Jej pokój tonął w nocnej
ciemności, ale rozświetlała ją świeca paląca się na jej szafce nocnej. Kobieta
właśnie zdała sobie sprawę, że przecież sama jej nie zapalała.
– Pewnie
ktoś tu był. – Pomyślała wzruszając ramionami. W tym momencie to nie była
istotna dla niej sprawa.
Położyła
się i nakryła kołdrą. W jednej chwili ogarnęło ją przyjemne uczucie ciepła,
które wywołało delikatny uśmiech na jej twarzy i poczucie senności. Łóżko było
miękkie i duże, a jej głowa lekko zapadała się w puchową poduszkę – idealne
warunki do spokojnego snu.
Zgasiła
świeczkę lekkim podmuchem powietrza, który wydobył się z jej ust i w pokoju
zapanował mrok. Jej powieki delikatnie i spokojnie opadły, a ją całą w jednej,
szybkiej chwili ogarnął sen.
***
Stanęła
naprzeciw drzwi – były otwarte. Patrzyła, jak schody ciągną się w dół spiralnym
tropem. Nie wiadomo czemu tam weszła. Jej bose stopy dotykały szarego kamienia,
a biała piżama ciągnęła się za nią, jak cień, którego teraz nie miała. Znaczy…
chyba nie…
Nie było
tam ślisko, ani stromo. Schodki były niewielkie, a jednak się potknęła. Spadła
w głąb ciemnych czeluści, turlając się bezwładnie na coraz niższe poziomy aż w
końcu zatrzymała się. Jej prawe biodro jako pierwsze dotknęło ziemi, a raczej
uderzyło o nią z impetem. Przeszył ją niewyobrażalny ból, jakiego dawno już nie
doznała. I obudziła się.
Rozejrzała
się nerwowo po pokoju. Deszcz dalej intensywnie padał, a w pokoju nic się nie
zmieniło – wszystko było na swoim miejscu, a noc trwała w dalszym ciągu. Kobieta
odetchnęła spokojnie i znów położyła głowę na poduszce. Musiała podświadomie
myśleć zbyt dużo o tych drzwiach. Pewnie dlatego, że zakazany owoc smakuje
najlepiej.
Noc
przebiegła spokojnie. Rano Rosaline ponownie otworzyła oczy. Niebo pozostawało szare,
ale było bez porównania jaśniej. Kobieta zwlokła się z łóżka, ale gdy postawiła
stopy na ziemi i oparła na nich ciężar poczuła ból, który spowodował, że nie
podniosła się, a powróciła w pozycję siedzącą na łóżku. Przytrzymała się belki
i dopiero wstała.
Zrobiła
krok w przód, ponownie przeszyło ją nieprzyjemne uczucie bijące, jak gdyby od
prawej nogi. Kobieta podeszła z lekkim trudem do lustra i zdjęła piżamę. To, co
w nim ujrzała wprawiło ją w stan chwilowego osłupienia – na jej prawym biodrze
widniał ogromny siniak.
– To
niemożliwe. – Mruknęła sama do siebie. – Przecież to był tylko sen.
SPIDER
To opowiadanie robi się coraz bardziej interesujące ;)
OdpowiedzUsuńWszystko jest takie tajemnicze, na przykład dlaczego ta "rodzinka", że tak powiem..tak bardzo nie chce, żeby ktoś, ktokolwiek odkrył co jest za tymi drzwiami? Albo co ten Edward robi za mikstury? A co najważniejsze, co stało się z Rosaline, tz. co stało jej się w nocy może to był jakiś sen, albo..lunatykowała? Bożee, to wszystko jest takie dziwne, a za razem ciekawe..Tyle Pytań a tak mało odpowiedzi..Wystarczy tylko czekać..ehh..pisz szybko ten 4 rozdział bo nie wytrzymam! xd
Co ty tworzysz dziewczyno xdd Ale nie powiem, bardzo mi się podobają takie opowiadania, oby tak dalej ;)
Tworzę maksymalnie zagmatwaną historyjkę :) Myślę, że prędko nie dostaniesz odpowiedzi na swoje pytania :P
UsuńNo trudno, będę musiała trochę poczekać..
UsuńW T F!!!!!
OdpowiedzUsuńPełen respekt. Opowiadanie robi się co raz to ciekawsze... Zreszta jest świetne tak jak wszystkie pozostałe... Co tu dużo pisac po prostu kurwa zajebiste.
Tyle pytań bez odpowiedzi... :>
OdpowiedzUsuńCzekamy na następne rozdziały!
Rewelacja rewelacja po prostu rewelacja!!!!!!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego rozdziału!! :)