poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Hipnotyzer - Rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

Rosaline nie poznała nikogo więcej. Obiad zjadła w towarzystwie całego rodzeństwa rodziny Chavezów. Ciężko było jej, co prawda znieść niemiłe spojrzenie Cassie, ale gdy Christian ją za to skarcił, było łatwiej jeść i atmosfera nieco się rozluźniła.

Po posiłku posprzątała oczywiście służba. Linette zabrała gdzieś młodszą siostrzyczkę, lecz zniknęły tak szybko, że Rosaline nawet nie zdołała pomyśleć dokąd mogłyby iść i po co? Pozostała ponownie w towarzystwie dostojnego pana domu, który z jadalni poprowadził ją do salonu, trzymając delikatnie jej rękę. Kobieta odbierała to, jako opiekuńczy gest, nie mogła w końcu ukrywać przed sobą faktu, że niewielu ludzi na świecie pozwoliłoby mieszkać w swoim domu nieznajomej osobie z amnezją.

– Może herbaty albo kieliszek dobrego wina?

– Jest pan nazbyt uprzejmy. – Uśmiechnęła się Rosaline. Nie ukrywała, że nie chciała korzystać zbytnio z gościnności. Nie miała w końcu, jak się zrewanżować.

– Nalegam. – Christian się nie uśmiechał, ale był rzeczywiście bardzo miły. Chociaż jego dość chłodny ton głosu był raczej mylący.

– Mogę prosić herbatę. – Gdy tylko wypowiedziała te słowa, mężczyzna kiwnął na służącego w drzwiach, który dość ospałym krokiem zniknął z ich progu.

Zapadła cisza, ale tylko na moment. Za niedługą chwilę do salonu wpadł chłopak – wyglądał na piętnaście… może szesnaście lat. Nosił białą koszulę wyciągniętą na brązowe spodnie. Na głowie miał brązową, potarganą czuprynę, ale jego zielone oczy – choć odrobinę roztrzepane – wyglądały na ciepłe i sympatyczne.

– Wuju, wuju! – Mówił dość donośnie, podbiegając do Christiana. – Pan Albert… robiliśmy doświadczenie i dolałem za dużo takiego zielonego roztworu i wybuchło Nam i pies pańskiego kuzyna trochę zwariował i musimy go gdzieś zamknąć!

– Co? – Młodzieniec mówił dość szybko i chaotycznie, ale Rosaline zrozumiała wszystko i dlatego to pytanie przeszło przez jej usta.

– Wsadźcie go do jakiejś klatki, jest mały to się zmieści. Niech Albert wypuści jakiegoś, swojego ptaka. I uważajcie, żeby nic nie zniszczył. Nie mam ochoty jechać po nowe dywany do miasta. Znowu. – Podkreślił ostatnie słowo z niemiłym spojrzeniem.

– Tak, wuju. – Powiedział pośpiesznie chłopak i oddalił się biegiem.

– Co? – Powtórzyła pytanie Rosaline, gdy młodzieniec opuścił salon.

– To był Edward. Dobry chłopak, ale zbytnio dramatyzuje w większości sytuacji. Nie chodzi do szkoły, uczy go syn brata mojego ojca, Albert Chavez. Ma nieprzeciętny umysł, siedzi zazwyczaj w swojej pracowni, nie wnikam w jego eksperymenty i obliczenia. Ten wybuch, który słyszeliśmy przed obiadem to była zapewne ta mieszanka, która się przelała.

– Ciekawe… hobby. – Rosaline nawet nie zauważyła, że zapomniała o kwestii zdziczałego psa.

– W rzeczy samej.

– Herbata. – Wymamrotał służący stając obok kobiety i dość powolnym, jak na człowieka ruchem podając jej na srebrnej tacy kubek z parującym napojem, pachnącym leśnymi owocami.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się delikatnie, a gdy przyjemnie ciepły kubek znalazł się w jej rękach, lokaj wywlekł się z sali, a tempo wcale nie było bardziej ekstremalne.

Rosaline pociągnęła łyk herbaty. Poczuła smak, którego dotąd nie znała. Były to owoce leśne, ale smakowały inaczej. Kobieta miała amnezję, ale pamiętała, jak smakowała taka, kupiona herbata i to z pewnością nie było to.

– Ciekawy smak. – Spojrzała na pana domu, który od początku rozmowy stał z założonymi za plecami rękami i patrzył na nią, siedzącą na czerwonej kanapie.

– To nie są kupne herbaty. – Uprzedził jej pytanie, jakby czytał w jej myślach. – Matka mojego kuzyna, którego jeszcze nie poznałaś robi je sama.

– Bardzo dobra, proszę jej to przekazać.

– Zapewne sama się na nią natkniesz w przeciągu następnych dni, tak jak na innych mieszkańców tego domu. Jest większy niż Ci się wydaje.

***

Nadszedł wieczór. Niebo pociemniało jeszcze bardziej niż za dnia. Nie było gwiazd, ani księżyca – wszystko w dalszym ciągu spowite było grubą warstwą burzowych chmur, które nie zamierzały ustąpić. Rosaline z kolacji wyszła w towarzystwie Linette. Domowniczka odprowadziła ją pod same drzwi jej sypialni.

– Dobranoc. – Rzekła tylko i zawróciła.

Rosaline już zamykała drzwi, jednak przez chwilę widziała, jak Linette otworzyła drzwi przy schodach. Były tam inne, kamienne schody, ciągnące się najpewniej w dół. Panowała tam ciemność, więc nie można było tego stwierdzić.

Kobieta zamknęła drzwi od swojej sypialni. Nie widziała już, czy Linette weszła głębiej czy nie – nie chciała patrzeć zbyt długo, jeszcze kobieta zorientowałaby się, że widziała, co skrywają drzwi, a przecież jedna z zasad brzmiała, że nie wolno jej ich otwierać, a co za tym szło? Zapewne powinna nie mieć pojęcia o tych schodach, które się za nimi znajdują.

Rosaline odrzuciła pomysł zastanawiania się nad tym. Zamierzała udać, że nic nie widziała. Nie chciała się narażać na niełaskę u żadnego z domowników, a już na pewno nie u Christiana czy Linette, która zapewne była mu bardzo bliska, jako siostra.

Umyła się w łazience w swoim pokoju i przebrała w piżamę. Jej pokój tonął w nocnej ciemności, ale rozświetlała ją świeca paląca się na jej szafce nocnej. Kobieta właśnie zdała sobie sprawę, że przecież sama jej nie zapalała.

– Pewnie ktoś tu był. – Pomyślała wzruszając ramionami. W tym momencie to nie była istotna dla niej sprawa.

Położyła się i nakryła kołdrą. W jednej chwili ogarnęło ją przyjemne uczucie ciepła, które wywołało delikatny uśmiech na jej twarzy i poczucie senności. Łóżko było miękkie i duże, a jej głowa lekko zapadała się w puchową poduszkę – idealne warunki do spokojnego snu.
Zgasiła świeczkę lekkim podmuchem powietrza, który wydobył się z jej ust i w pokoju zapanował mrok. Jej powieki delikatnie i spokojnie opadły, a ją całą w jednej, szybkiej chwili ogarnął sen.

***

Stanęła naprzeciw drzwi – były otwarte. Patrzyła, jak schody ciągną się w dół spiralnym tropem. Nie wiadomo czemu tam weszła. Jej bose stopy dotykały szarego kamienia, a biała piżama ciągnęła się za nią, jak cień, którego teraz nie miała. Znaczy… chyba nie…

Nie było tam ślisko, ani stromo. Schodki były niewielkie, a jednak się potknęła. Spadła w głąb ciemnych czeluści, turlając się bezwładnie na coraz niższe poziomy aż w końcu zatrzymała się. Jej prawe biodro jako pierwsze dotknęło ziemi, a raczej uderzyło o nią z impetem. Przeszył ją niewyobrażalny ból, jakiego dawno już nie doznała. I obudziła się.

Rozejrzała się nerwowo po pokoju. Deszcz dalej intensywnie padał, a w pokoju nic się nie zmieniło – wszystko było na swoim miejscu, a noc trwała w dalszym ciągu. Kobieta odetchnęła spokojnie i znów położyła głowę na poduszce. Musiała podświadomie myśleć zbyt dużo o tych drzwiach. Pewnie dlatego, że zakazany owoc smakuje najlepiej.

Noc przebiegła spokojnie. Rano Rosaline ponownie otworzyła oczy. Niebo pozostawało szare, ale było bez porównania jaśniej. Kobieta zwlokła się z łóżka, ale gdy postawiła stopy na ziemi i oparła na nich ciężar poczuła ból, który spowodował, że nie podniosła się, a powróciła w pozycję siedzącą na łóżku. Przytrzymała się belki i dopiero wstała.

Zrobiła krok w przód, ponownie przeszyło ją nieprzyjemne uczucie bijące, jak gdyby od prawej nogi. Kobieta podeszła z lekkim trudem do lustra i zdjęła piżamę. To, co w nim ujrzała wprawiło ją w stan chwilowego osłupienia – na jej prawym biodrze widniał ogromny siniak.


– To niemożliwe. – Mruknęła sama do siebie. – Przecież to był tylko sen. 

SPIDER

6 komentarzy:

  1. To opowiadanie robi się coraz bardziej interesujące ;)
    Wszystko jest takie tajemnicze, na przykład dlaczego ta "rodzinka", że tak powiem..tak bardzo nie chce, żeby ktoś, ktokolwiek odkrył co jest za tymi drzwiami? Albo co ten Edward robi za mikstury? A co najważniejsze, co stało się z Rosaline, tz. co stało jej się w nocy może to był jakiś sen, albo..lunatykowała? Bożee, to wszystko jest takie dziwne, a za razem ciekawe..Tyle Pytań a tak mało odpowiedzi..Wystarczy tylko czekać..ehh..pisz szybko ten 4 rozdział bo nie wytrzymam! xd
    Co ty tworzysz dziewczyno xdd Ale nie powiem, bardzo mi się podobają takie opowiadania, oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzę maksymalnie zagmatwaną historyjkę :) Myślę, że prędko nie dostaniesz odpowiedzi na swoje pytania :P

      Usuń
    2. No trudno, będę musiała trochę poczekać..

      Usuń
  2. W T F!!!!!
    Pełen respekt. Opowiadanie robi się co raz to ciekawsze... Zreszta jest świetne tak jak wszystkie pozostałe... Co tu dużo pisac po prostu kurwa zajebiste.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle pytań bez odpowiedzi... :>
    Czekamy na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja rewelacja po prostu rewelacja!!!!!!
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału!! :)

    OdpowiedzUsuń